sobota, 1 kwietnia 2017

|1| The Demon King

 Co ja tu robię? Nie powinno mnie tu być. Obiecałam sobie odciąć się od takiego towarzystwa. Ale nic nie mogę teraz zrobić. Dolph jest ważniejszy, niż moje głupie przysięgi.
   A jednak czułam się niepewnie, stojąc teraz tuż przed NIM w jego Sali  Samarytanów. Cóż za śmieszna nazwa, zważając na to, co tak naprawdę się tu wyprawiało. Ściany pokryte były miękkim, bordowym obiciem. Pokój był niski - nie miał więcej, niż dwóch metrow, jednak przez jego dużą powierzchnię wydawał się niższy. Sufit pomalowany na czarno i lśniący, ciemny parkiet nadawały wrażenie wiecznego mroku. Nie było tu okien. Były tylko małe, neonowe lampy. 
   Wszędzie wokoło pełno było ludzi, a każdy jeden wyglądał jak jeszcze większy typ spod ciemnej gwiazdy. Dziewczyny obcięte na łyso z ekstrawaganckim makijażem, inne niemal w całości rozebrane, wijące się po stołach ku uciesze mężczyzn. A no właśnie, mężczyźni. Z milionami kolczyków na twarzach, o oczach tak dzikich, że aż przechodziły mnie ciarki. Wszędzie unosił się dym, nie tylko papierosowy. Ludzie tańczyli w amoku w rytm dźwięków techno wydobywających się z głośników.
   Zdawało mi się, że nikt oprócz NIEGO mnie nie widział. Tak naprawdę zapewne jego doradcy przeszywali mnie wścibskimi spojrzeniami, śledząc każdy mój ruch.
   — No, prędzej bym się tu spodziewał archanioła, niż ciebie. — Dobiegł mnie jego zimny głos, paraliżując mięśnie. — Co cię sprowadza w me skromne progi?
   — Dobrze wiesz, co mnie sprowadza. Nie zostawię Dolpha samego w tym kurwidołku — rzuciłam przez zaciśnięte zęby.
   Jego wzrok przeszywał mnie na wskroś. Bałam się go. Miał w sobie taki dziwny magnetyzm. Taki, który mówił od razu, że za tym człowiekiem idą kłopoty. Jego oczy były czarne, niczym dwie dziury.  Demon King naprawdę wyglądał niczym wyciągnięty z odmętów piekieł szatan.  Ale przy tym był też pociągający, jak nikt inny wokoło. Twarz ukryta pod
malunkiem skrywała sekret, nikt nie był wstanie rozpoznać jej rysów. Drzemała w niej jednak pierwotna męskość. Jego muskularne ciało pokryte było jedynie majtkami i materiałowymi okryciami na ręce również było pokryte farbą, przedstawiającą iście piekielny kunszt Kinga. Wyglądał jak wcielone zło, które chciałam dogłębnie poznać, choć będę to z siebie wypierać, póki starczy mi tchu.
   — Kurwidołek? Kogo nazywasz kurwą, suko? — zza tronu swojego mistrza wyszła mała, chudziutka brunetka o zadziornym spojrzeniu.
   — Ciebie — zripostowała krótko, rzucając ukradkowe spojrzenie na uprawiająca seks na stole bilardowym parę.
   — Ja ci, kurwa, dam. — Dziewczyna przestąpiła kilka kroków do przodu, jednak wystarczyło, by Demon King delikatnie dotknął jej nadgarstka wierzchem swojej dłoni, by natychmiastowo stanęła. 
   — AJ, uspokój się. Sasha jest naszym gościem — wysyczał Balor z zaciśniętymi wargami, co miało dać do zrozumienia, jak bardzo jest niezadowolony z jej wybryku.
   Dziewczyna przełknęła głośnio ślinę, nie mając odwagi nawet spojrzeć w kierunku mentora. Bezgłośnie cofnęła się za jego fotel. To przerażenie, jakie wywoływał w ludziach było na przemian niepokojące i śmieszne. Czy byłam tu jedyną osobą, która nie żywiła ani grama respektu do tej ludzkiej... pfu... wampirzej glisty?
   — No, nie wiem, Sasha, czy mam ochotę przyjąć cię na takich warunkach — powiedział, jakby od niechcenia.
   — Litości, Finn. Pragniesz mnie. Od trzech lat nieustannie zasypujesz mnie propozycjami pracy u ciebie — odpowiedziała, krzyżując ręce na piersiach. Miałam już naprawdę dość jego bucostwa. Choć i tak cecha była w nim niebezpiecznie seksowna.
   — Nikt nie mówi do mnie Finn. Już nie.
   Przez chwilę byłam pewna, że dostrzegłam w oczach Finna coś jakby namiastkę bólu. Najpierw myślałam, że może naszły go jakieś bolesne wspomnienia, ale szybko odpuściłam sobie tę teorię. Nie sądzę, by przejmował się takimi rzeczami, przecież nie miał uczuć.
   — Nie zamierzam mówić do ciebie "Królu".
   Finn wstał gwałtownie, powoli sunąc do mnie tym swoim dziwnym krokiem.
   — Właśnie o tym mówię, Sasha — obrócił się. Stał teraz tuż za mną, szepcząc mi do ucha. — Moje królestwo jest żywe. Tu wszystko musi działać idealnie. Wszyscy muszą mnie słuchać, czuć strach przed moim gniewem. Ty... nie boisz się śmierci. Nie boisz się MNIE. Chyba nie mogę sobie pozwolić na takie ryzyko przez głupie pragnienia mojego ciała.
     Jego lodowata ręka zaczęła powoli przesuwać się po moim udzie. Słyszałam, jak głęboko wdycha zapach moich włosów. Gdybym mu na to pozwoliła, zdarłby ze mnie ubranie i wciął mnie tu i teraz, tak, jak zawsze tego chciał. 
   Wiedziałam, że oto nadeszła ta straszna chwila, kiedy muszę odrzucić wszelkie swoje granice moralne. Odwróciłam na chwilę spojrzenie na stół bilardowy. Szczupła, piękna blondynka z wyraźnie zerowym szacunkiem do siebie miała wielką frajdę z ujeżdżania leżącego pod nią łysego mięśniaka.  Ludzie wokoło cieszyli się na ten widok jak głupi, polewając parę obficie alkoholem z baru. Patologia. Tu już nie ma reguł moralnych. 
   Wzięłam głęboki oddech, odwracając się na pięcie ku Balorowi. Był tak blisko, że nasze twarz niemal się stykały. Z uwagi na mój niski wzrost jego warki prawie muskały mój nos.
    — Widzisz, Finn — zaczęłam, po czym zrobiłam coś, co robiłam już nie raz, jednak ta interakcja wobec NIEGO przyprawiała mnie o mdłości. Złapałam go za kroczę, przez cienki materiał majtek wyczuwając jego członka. — To pragnienie ciała może być o wiele silniejsze,  niż ci się wydaje. — Macałam Finna po jajach. gorzej już nie będzie. Aczkolwiek, musiałam przyznać, że należał raczej do szczodrze obdarzonych przez Boga. — A ja, no, wiesz... Tyle wspólnego czasu razem... a nóż, widelec kiedyś uda ci się je spełnić? Łowca upoluje swoją najbardziej nieuchwytną zdobycz. 
    Finn wypuścił ze świstem powietrze z płuc. Rozpalałam go do czerwoności. I w sumie było to idiotyczne, bo mógł mieć każdą. Prawie. Byłam dla niego kawałkiem ciała, który musi zdobyć.
   — Uhh... Sasha, ty wiesz, jak człowieka namówić.
   Gwałtownie puściłam jego klejnoty i uśmiechnęłam się wrednie. Dopiero gdy zobaczyłam wyraz twarzy Finna, zrozumiałam, że to ja wpadłam w pułapkę. Przyjąłby mnie i tak, jednak to , co zyskał, to zyskał. Demon King przechytrzył mnie pierwszy raz. I ostatni.

1 komentarz:

  1. Uhuhu, podoba mi się. Jest wulgarnie i agresywnie, uwielbiam takie klimaty. Czyta się bardzo przyjemnie i, mimo raczej ciężkiej tematyki, lekko. Jednakże ten rozdział powiedział mi raczej dość mało o tej całej historii, także czekam na więcej.
    Weny życzę i pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń